12 sierpnia 2016

Odpalić łódź z popychu

Czterech pasażerów, dwóch kierowców i dwa motocykle. I plecaki z trzytygodniowej podróży - też cztery. To dało radę. Ale kiedy się okazało, że nasza łódka nie chce odpalić, a prom do Krabi właśnie się zbliżał, zaczęliśmy nerwowo po sobie spoglądać.

Moglibyśmy spóźnić się na ten prom, kolejny był przecież następnego dnia. Tyle tylko, że wtedy cały plan podróży się sypie, nie zdążymy do Khao Sok, nie zdążymy na Ko Mak.

Coś trzeba wykombinować, żeby ten prom nas zabrał... dzisiaj.

Po kolei.
Wyspa Koh Jum jest połączona z Krabi promem liniowym na trasie: Krabi - Ko Lanta. W porcie przy wsiadaniu informujemy obsługę, do jakiego hotelu chcemy się dostać, a ta kiwa głową, że będzie dobrze.
Kiedy prom zbliża się do wyspy, widzimy, jak długa i wąskokadłubowa łódź z małym silnikiem płynie w naszą stronę. Przesiadka na wodzie i już małą łódką suniemy w stronę naszego miejsca noclegowego.

Tam mija kilka dni i szybko nadchodzi czas, by odpływać w dalszą drogę. Ta powinna wyglądać podobnie jak parę dni temu. Z hotelu małą łodzią 500 metrów od brzegu, by spotkać się z promem, przesiadka i płyniemy do Krabi.

Niestety tego dnia poziom wody w oceanie był bardzo niski. Jakiś nietypowy odpływ musiał się zdarzyć...
Nie możemy wypłynąć spod drzwi hotelu, trzeba przetransportować się w górę wyspy, do małego portu i dopiero tam wsiąść do łodzi łącznikowej. Miła obsługa hotelu wszystko załatwia, pojawia się dwóch motocyklistów, wsiadamy i jedziemy. Do tej pory nie wiemy, jak te motory dały radę pod górę, po piachu z takim obciążeniem... i jak my się tam pomieściliśmy.

Jesteśmy w porcie. Widzimy na horyzoncie płynący prom. Czyli wszystko na styk, ale mamy szczęście, kapitan kiwa, że zdążymy. Cieszymy się. Odpala silnik. Trzeci raz, piąty, dwudziesty... Zdrada jest! Prom się zbliża, siedzimy w łodzi. Łódź stoi. Tutaj też poziom wody jest zbyt niski. Metr lustra wody to za mało. Silnik nie może zakręcić śrubą, która kopie w dnie.

Nagle pada hasło kapitana: Wysiadać i pchać!

Popchnięta łódź wykopuje się z piasku, szybko wskakujemy, silnik pracuje na 100% obrotów i doganiamy prom.
Bardziej wydawało nam się prawdopodobne, że te motory będziemy pchać niż jakąś łódkę...

Podróż w górę wyspy zapowiadała się całkiem dobrze.


To ten nasz hotel, o którym mowa w tekście. Wyobrażaliście sobie 3 gwiazdki, lustra i marmury? :-)

Wyspa widziana z trasy promu.

Podczas przypływu nie widać żadnych skał. Odpływ ujawnia tajemnice morza.


Praktycznie:
- prom z Krabi do Koh Jum płynie trochę ponad godzinę
- jeśli Twój hotel wie, że przyjedziesz lub obsługa promu wie, do jakiego hotelu się wybierasz, to możesz spokojnie oczekiwać na przesiadkę z promu do łodzi, która przypłynęła z wyspy na Twoje powitanie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz