Wracając z 2-godzinnego spaceru po Vittala Temple zastanawiamy się, czy kierowca rikszy i przewodnik w jednej osobie będzie na nas czekał.
- Idźcie, zobaczcie Świątynię Vittala, będę tutaj - tak powiedział.
Kierowca czekał. Wściekły. Razem z nim czekało kilku kolegów, krzyczących równie głośno.
- O co chodzi? Przecież umówiliśmy się na cały dzień zwiedzania. Kierowca czeka, gdzie miał czekać. Wsiadamy do rikszy i jedziemy dalej - mówimy do siebie.
- Nie wsiadacie! Koniec wycieczki. Płacicie umówione 400 rupii i odwożę Was na parking, gdzie zaczynaliśmy - przewodnik pieni się coraz bardziej. - Chcecie jechać dalej, płacicie kolejne 400! - dodaje.
Na taki obrót sprawy nie możemy się zgodzić. Przecież miało być 400 za zwiedzanie. Czemu nagle jest 800?
Odważnie gestykulujemy i przybieramy zezłoszczone miny.
Po paru chwilach podszedł rozjemca, mediator. Odciągnął nas na bok, po to by sprzeczka zniknęła z pola widzenia innych turystów. Widać dba o dobry wizerunek mafii taksówkowej.
Wyjaśniamy sobie wzajemnie racje kierowcy i nasze racje.
Otóż, wczesnym rankiem ustaliliśmy z przewodnikiem całodzienne zwiedzanie za 400 rupii. Miał nas zawieźć do głównych atrakcji kompleksu świątyń w Hampi i opowiedzieć o nich główne fakty.
Negocjacje zaczęły się od 1000 rupii - ceny zaproponowanej przez kierowcę rikszy. Ponieważ wiedzieliśmy od spotkanego dzień wcześniej turysty z Australii, że godziwa cena to właśnie 400 rupii (20 zł), twardo obstawaliśmy przy swoim. - Niech będzie 400 - mówi przewodnik. Po 10 minutach zażartych targów, ściskamy prawice i w drogę.
Tak sytuacja wygląda z naszego punktu widzenia.
Z punktu widzenia kierowcy rikszy godziwa cena to również 400 rupii. Natomiast, dowiedzieliśmy się od mediatora, że ta kwota obejmuje jednak tylko 4-godzinne zwiedzanie, które jest standardowym czasem dla przeciętnego turysty na obejrzenie głównych atrakcji Hampi.
Zatem, kiedy zniknęliśmy na 2 godziny w Świątyni Vittala, mając już za sobą wcześniejsze 2 godziny podróży, przewodnik miał prawo uznać, że jego praca została wykonana. Tak wygląda sytuacja patrząc ze strony miejscowych.
Znając punkt widzenia kierowcy, umawiamy się na zapłacenie kolejnych 200 rupii za transport do pozostałych obiektów kompleksu. Kierowca stwierdza, że kompromis go satysfakcjonuje, bo nie powiedział nam, że ma dla nas tylko 4 godziny i kolejny raz ściskamy dłonie.
W rikszy przewodnik nazywa siebie Shandi (w hindu: Uczciwy, Sprawiedliwy), staje się bardziej otwarty, zaczynamy rozmowę o codziennym życiu. Jedziemy do pozostałych zabytków. Po drodze w przydrożnym sklepie - żeby pokazać, że nie chcieliśmy tego konfliktu, a jego przyczyną było zwykłe niezrozumienie, kupujemy pomarańcze na zgodę. Shandi zachowuje kilka z nich, chcąc podzielić się w domu z dziećmi. Rozstajemy się w zgodzie.
Parę godzin później na wieczornym spacerze przy wiosce Hampi obok Świątyni Wirupaksza gdzieś między ludźmi miga nam Shandi. Macha radośnie na powitanie.
Chwilę potem podszedł do nas szef taksówkarzy Hampi. Zapytał czy jesteśmy zadowoleni. Byliśmy. Klepie nas po plecach na znak tego, że wszystko jest w porządku. Po krótkiej i miłej rozmowie rozumiemy, że aby wyjść na swoje kierowca rikszy musi zarobić w ciągu dnia pracy 1000 rupii (to ok. 100 rupii na godzinę, czyli 400 za 4-godzinną wycieczkę, chyba, że trafi się złoty kurs za tysiaka z nadzianym turystą). Big Boss, jak nazywa siebie, szef taksówkarzy troszczy się o porządek i dobre relacje turystów z kierowcami. Gdybyśmy narzekali, Shandi mógłby mieć kłopoty, a szef nie zgodziłby się na jego pracę kolejnego dnia.
Z uśmiechami na twarzy żegnamy się z rozmówcą obserwowani z daleka przez naszego przewodnika.
Big Boss pilnuje także, aby taksówkarze utrzymywali odpowiednio wysokie ceny za transport turystów, tak by nie konkurowali między sobą, nie schodzili poniżej kosztu opłacalności i interes mógł się kręcić.
Może się przydać:
- do Hampi dostaliśmy się po 11-godzinnej podróży nocnym pociągiem: Hyderabad - Hospet. Z dworca kolejowego Hospet do Hampi dojechaliśmy autobusem, który zatrzymuje się na Hampi Bazaar przy postoju taksówek przed Świątynią Wirupaksza
- zwiedzanie głównego kompleksu świątyń w Hampi może zająć większość dnia. Dobra cena za transport rikszą to 800 rupii za cały dzień (400 za pół dnia)
- wielu spotkanych przez nas turystów przeznaczało na same świątynie 3 dni spokojnych spacerów i kontemplacji
- w Hampi można wypożyczyć rowery i jeździć nimi zamiast rikszy, choć mapa terenu, jaką udało nam się zdobyć na miejscu jest dość sytuacyjna. Warto zainwestować w plan, który przeczyta i zrozumie Europejczyk (można go znaleźć na stronie hampi.in) lub skorzystać choćby z mapy z przewodnika
- bilet wstępu obejmujący główne atrakcje Hampi kosztuje 250 rupii.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTyaaa, nieporozumienie... Dziwnym trafem takie "nieporozumienia" zdarzają się niemal zawsze jak bierzesz taksówkę.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! :)
OdpowiedzUsuńTym razem jednak Shanti wydawał się na tyle uczciwym człowiekiem, że mogło to być rzeczywiście nieporozumienie :)
Tak sie niestety zdarza. Jednak sa tez mile momenty. Gdy bylismy w Bombaju podczas festiwalu Ganesh Chaturthi kierowca rikszy przed startem pomodlil sie, a na koncu, gdy zapytalismy o cene ( tego dnia chyba nie bylismy w nastroju do negocjacji) powiedzial "ile uwazacie" :-). Pozdrawiamy, Bodych Travellers (www.bodychtravellers.com)
OdpowiedzUsuń