01 sierpnia 2016

Góra Adama



- Jak tam jest na górze? - pytamy lokalnego sprzedawcę handlującego zimowymi czapkami i grubymi swetrami. - Nie najgorzej - odpowiada - w ostatnim miesiącu zamarzły tylko trzy osoby. O_o

 
Adam’s Peak, inaczej Sri Pada, niczym Jasna Góra przyciąga pielgrzymów z najdalszych zakątków Sri Lanki. No dobrze, na szczyt Adama ciągnie nie tylko Syngalezów czy Tamilów, ale także turystów z całego świata. Dlaczego? Już odpowiadamy :)


Droga do wioski Nallathanniya jest kręta i długa. Po kilku godzinach jazdy autobusem docieramy do celu, razem z tysiącami innych podróżników.

Przed zapadnięciem zmroku mamy kilka godzin na znalezienie noclegu. Nie jest to rzecz łatwa, przyjechaliśmy tu bowiem, w weekend – a to zawsze oznacza tłumy. Większość miejsc do spania jest już zajęta. Szukając wolnego pokoju – chodząc od jednego budynku do drugiego, przyglądamy się najprawdopodobniej rytualnym kąpielom w rzece – wypędzanie złych duchów przed pielgrzymką na Górę Adama.


Po dobrej godzinie szukania noclegu (z ciężkimi plecakami, po męczącej podróży autobusem jest to trochę irytujące), ostatni raz rzucamy okiem na cel naszej nocnej eskapady.

W wędrówce na Górę Adama, chodzi o dotarcie na szczyt przed wschodem słońca.
Jest godzina 2:00, ciemno, nie za ciepło, nie za zimno (przynajmniej dla nas – ludzi z „północy”). Wyrwani z krótkiego snu ruszamy w drogę.

Jest ciemno, nie ma więc mowy o podziwianiu krajobrazów. Domyślamy się tylko, że dookoła musi być piękne – otaczają nas przecież góry. Obserwujemy za to pielgrzymów. Ubrani jak na nasz gust, stanowczo za ciepło i nieco dziwnie: zimowa czapka, wełniany sweter, elegancka spódnica/spodnie i boso. Idą powoli, zatrzymują się przy straganach z przekąskami. Wygląda to co najmniej tak, jakby czekała ich kilkunastogodzinna podróż.



W drodze na szczyt mijamy kilka dużych, murowanych bram, leżącego Buddę i co ciekawe mnóstwo pozaplatanych na bocznych poręczach nici – istna pajęcza sieć stworzona przez pielgrzymów. Plecionkę tworzą osoby wchodzące na górę pierwszy raz.



Po ok. 2 h spaceru jesteśmy na szczycie. Lokalni ludzie zdejmują buty na wielkiej platformie – nie ma szans, że później je odnajdą. Część osób rozkłada karimaty i koce tuż przed szczytem i zaczyna koczować. My, jeszcze w butach idziemy wyżej. Na szczycie faktycznie wieje. Softshell jak najbardziej się przydaje. Strażnicy tego religijnego miejsca każą nam zdjąć buty. Ok, robimy to. Na barierkach pozaplatane są skrawki materiału. Na niektórych wypisane są prośby/życzenia/podziękowania. Przejście robi się coraz węże, idziemy gęsiego  do wielkiego dzwonu. Każdy podchodzi i uderza dzwonem tyle razy ile razy wszedł już na górę. Liczymy: osiem, dziewięć, a czasem nawet kilkanaście uderzeń robi na nas wrażenie. Liczenie, kto ile razy był na Adam’s Peak to takie zajęcie dla zabicia czasu.




Po uderzeniu sercem w dzwon, droga prowadzi jeszcze przez mini ołtarzyk, gdzie ludzie oddają pokłon. Może to właśnie tu znajduje się odcisk stopy Buddy/Św.Tomasza/Adama/Shivy (niepotrzebne skreślić :-) ).

Kilkadziesiąt ostatnich minut do wschodu słońca czekamy siedząc na plecakach pod małym murkiem. Chowamy bose nogi gdzie się da – jest zimno, a i brak snu daje się we znaki.

Nagle wielkie poruszenie, wszyscy podrywają się i kierują oczy/ aparaty / tablety w stronę wschodu słońca! WARTO BYŁO nie spać pół nocy i czekać na boso na szczycie :-)
Jest: piękne, czerwone, wyłaniające się za gór słońce! Łapiemy chwile. Cieszymy się widokami. Tak jak myśleliśmy otaczają nas śliczne góry.




Naładowani PIERWSZYMI promieniami słońca przechodzimy jeszcze na drugą stronę platformy na szczycie góry, żeby zobaczyć KSIĘŻYC i cień Góry Adama w kształcie idealnego trójkąta równoramiennego. Po dziś dzień nie potrafimy wytłumaczyć dlaczego Góra daje taki cień, skoro jej kształt nie jest idealnym trójkątem. MAGIA!





Szybka procesja o poranku i można schodzić.

Należy się Wam jeszcze słowo o schodzeniu: tłum, ścisk, pełno pozostawionych śmieci na trasie i okropny upał – słońce wypala skórę. Weźcie okulary przeciwsłoneczne, czapki z daszkiem, filtr UV.




Podsumowując:
- Góra Adama, inaczej Sri Pada ma 2 243 m n.p.m.

- Legenda głosi, że na szczycie znajduje się odcisk:
a) stopy Buddy – wersja buddystów
b) stopy Św. Tomasza – wersja dla chrześcijan
c) stopy proroka Adama – wersja muzułmanów
d) stopy Shivy – wersja hindusów

- Widok wschodu słońca warty jest nocnej eskapady.

- Po drugiej stronie wschodzącego słońca widać piękny księżyc i cień góry w kształcie trójkąta równobocznego

- Idąc na szczyt zobaczysz ciekawą pajęczynę z nici

- Na szczycie możesz uderzyć w dzwon tyle razy ile razy byłeś na Sri Pada
 
Pamiętaj!
- Jeśli chcesz uniknąć naprawdę dużych tłumów, nie jedź na Sri Padę w weekend, ani w terminach pełni księżyca.
- Jeśli już trafisz w takim „gorącym” okresie, miej na uwadze, że znalezienie noclegu nie jest łatwą sprawą.
- Na szczycie jest zimno - przydaje się softsell. Będziesz musiał zdjąć buty – może opcja zostania w skarpetkach przejdzie – tego nie wiemy – wypróbuj, jeśli chcesz!
- Zabierz ze sobą cienkie ubranie, okulary przeciwsłoneczne i krem UV – poranek jest upalny.

0 komentarze:

Prześlij komentarz