W autobusie dzieciarnia jedzie do szkoły. To rzeczywiście kultura wyspiarzy, bo jedzą na śniadanie parówki. Nie wiemy czy na ciepło czy na zimno, ale takie grube i tłuste. Bez chleba czy warzywa. Bez niczego. Nie, sorry, popijają fantą... Może stąd u nich te rude włosy...
Wysiadamy w małym miasteczku przy wejściu do parku leśnego Tollymore. Jeszcze chwilę czekamy na otwarcie punktu informacyjnego, żeby zgarnąć mapę i parę minut po 9 jesteśmy na szlaku.
Lekko, łatwo i przyjemnie, coś jak Góry Świętokrzyskie tylko bez wysokiej roślinności. Górki po 600 - 800 m.
Niby nic ciekawego, ale...
Pomiędzy szczytami mur. Wysoki na 2 metry, szeroki na pół, jak się uprzesz, to da się wejść i spacerować. Ma 35 kilometrów i ogarnia 15 szczytów. Na załamaniach kierunku małe baszty. The Mourne Wall. Pierwsza myśl: to musi być granica pomiędzy jakimiś hrabstwami. Logiczne, ma sens. Owce nie mogły jeść trawy sąsiada. Łatwiej się było bronić. Wiadomo, czyja jest ziemia.
Jednak nic z tych rzeczy. Czytamy w folderze, że mur wyznacza dział wodny, który miał zaopatrywać w wodę rozwijający się przemysłowo Belfast. Mur był budowany przez 18 lat, od 1904 roku.
Wiecie, że nadal nie rozumiemy po co...
0 komentarze:
Prześlij komentarz