29 listopada 2016

Bandar Abbas - Zatoka Perska

Zwiedziliśmy twierdzę Bam, nadszedł czas przetransportować się ponad 400 km na południe nad Zatokę Perską. Autobusem. Bez wcześniej kupionego biletu – żaden problem. Dowiedzieliśmy się, że przez duże rondo niedaleko dworca, między godziną 16, a 18 będzie przejeżdżał autobus, którym dotrzemy na południe kraju. Tak też było, kilka minut po 17 wsiedliśmy do autobusu, bilet kupiliśmy u kierowcy. Spałaszowaliśmy kolację – suchy prowiant: chleb z kremowym serkiem o smaku czosnku (kurczę, znowu nie ‘zauważyliśmy’ napisu w farsi „z czosnkiem” na opakowaniu), garść pistacji na przegryzkę, woda i sok do popicia. Ucięliśmy krótką pogawędkę z przewoźnikiem, na tyle na ile pozwał nam poznany przez tydzień zasób słów farsi. Za oknem pustynia, do tego zaczęło robić się już ciemno, poszliśmy więc na pusty tył autobusu nieco się zdrzemnąć.

W Bandar Abbas będziemy o północy, nie mamy zarezerwowanego hotelu, nawet nie za bardzo wiemy, gdzie można znaleźć niedrogie spanie. W sumie to żadna nowość – cały czas podróżujemy bez wcześniejszego rezerwowania noclegów. Tym razem różnica polega na tym, że będziemy w nowym mieście w środku nocy. Jednak nie martwimy się tym, idziemy spać. Wygodnie nie jest. Nawet z podarunkiem od przewoźnika – pluszową poduszką pod głowę. Na godzinę przed przyjazdem do celu, nawiązujemy sympatyczną pogawędkę z Persem w średnim wieku. Okazuje się, że chłopak trochę podróżował po Azji i na nasze szczęście zna angielski. Oczywiście bez najmniejszego problemu oferuje pomoc: „weźmiemy razem taksówkę i poproszę taksówkarza, żeby zawiózł was do niedrogiego hotelu”.

Wysiadamy z autobusu pośrodku niczego, a taksówką okazuje się przypadkowo złapany „na stopa” samochód z kierowcą chętnym podwieźć nas do hotelu. Kolega z autobusu wytłumaczył wszystko kierowcy i wysiadł wcześniej niż my. Dalsze poszukiwania czynimy w okrojonym składzie: my plus kierowca. „Poszukiwania” to dobre słowo. Po mieście jeździliśmy ponad godzinę, odwiedzając w tym czasie 2 hotele, jednak stanowczo za drogie na naszą kieszeń. Decydujemy się zostać w trzecim hotelu, choć to najdroższa jak do tej pory miejscówka. Ze względu na godzinę (1:30) i naszego kierowcę nie chcemy szukać dalej. Oczywiście z panem kierowcą dochodziliśmy się kilka dobrych minut w kwestii zapłaty za pomoc i obwóz po mieście w poszukiwaniu spania. Próbowaliśmy co najmniej 4 razy zapłacić mu za jego czas i paliwo. Niestety nie przyjął pieniędzy, w dodatku zostawił numer telefonu z prośbą, żeby zadzwonić do niego rano i odmeldować się czy wszystko jest ok. Z pomocą hotelowej recepcjonistki zadzwoniliśmy rano do pana kierowcy i wiecie co? Gotów był przyjechać pod hotel i zawieźć nas tam gdzie chcemy! Irańczycy są niesamowici!

Fish Market w Bandar Abbas

Na taki widok niektórym ślinka zaczyna kapać po brodzie ;)
 
Świeże ryby

Fish Market

Widok z portu na centrum miasta

Bandar Abbas to tylko punkt przejazdowy w naszym planie. Dlatego decydujemy się zwiedzić jedynie market rybny i jechać dalej na Queshm Island, o czym więcej w następnym wpisie.
W Bandar Abbas jest niesamowicie gorąco: od kilku do kilkunastu stopni więcej niż w wyżej położonych miastach (Teheran, Mashhad, Gondbad, Kerman, Bam). Wilgotność powietrza także jest znacznie wyższa co potęguje uczucie sauny i prażenia skóry żywcem.

Spacer w skwarze wzdłuż promenady wiodącej na Fish Market


Fish Market znajduje się nad samym morzem, znajdziemy go idąc promenadą z centrum miasta na zachód wzdłuż cieśniny Hormoz, gdy miniecie port, do przejścia zostanie jeszcze ok. 1 km – to całkiem sporo idąc w skwarze lejącym się z nieba ;)
Na bazarze radzimy zachować ostrożność, rano może być tam spory tłum ludzi, dodatkowo w wąskich alejkach biega mnóstwo dość nachalnie żebrzących dzieciaków. A przed bazarem, na mini warzywniaku siedzą ich mamy z jeszcze mniejszymi pociechami.

Z ciekawostek: nad Zatoką Perską żyje mniejszość Bandari. Mają swój dialekt i specyficzną muzykę. Nieco inaczej się ubierają, szczególnie kobiety – noszą bardziej kolorowe suknie i czasem maski zasłaniające twarz. Podobno, w miejscowości oddalonej o ok. 80 km od Bandar Abbas w każdy czwartek odbywa się targ, gdzie kobiety ubrane w tradycyjne stroje (maski na twarzy, kolorowe czadory), sprzedają rękodzieła i tradycyjne potrawy. Informacja nie sprawdzona przez nas.

W następnym poście napiszemy jak dostać się na wyspę Queshm i co można na niej zobaczyć.


Przydatne:
- spaliśmy w Darya Hotel – opisywany w przewodniku Lonly Planet jako niedrogi. Za pokój dwuosobowy z klimatyzacją, wifi, łazienką na korytarzu zapłaciliśmy 790 000 riali. Podany w Lonly numer telefonu jest nieaktualny.
- śniadanie w hotelu kosztuje 120 000 riali: 2 jajecznice i 2 herbaty;
- orzeźwiający i chłodzący jogurt z bananem na mieście kosztuje ok. 15 zł.

4 komentarze:

  1. Fish Market to coś dla nas :) Szkoda, że nie macie zdjęć kobiet Bandari. A może macie ? Pozdrawiamy i dziękujemy za kolejne ciekawostki z Iranu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś tam może się znajdzie :)
    Dzięki za komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mi smaka narobiliście na te ryby, zdecydowanie jestem rybożerna. Co do kierowcy, który Was podwiózł to zupełnie inaczej niż w Maroko :). Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak było w Maroko? :) Szukaliśmy relacji na Twoim blogu, ale nie udało się znaleźć. Opowiesz? :)

      Usuń