11 listopada 2016

Bazar w Teheranie i Pałac Golestan

Rozpoczynając i kończąc naszą podróż w Teheranie, wiedzieliśmy, że ostatnie dwa dni miesięcznej wyprawy spędzimy na shoppingu kompletując prezenty dla bliskich. Wydawałoby się prosta sprawa – wiemy czego chcemy, wystarczy wejść na bazar, kupić, wyjść. Nic bardziej mylnego! Wchodzisz na bazar i … gubisz się!

Już samo wejście na Bazar-e Bozorg (najprawdopodobniej największy bazar na świecie) zapowiada się ciekawie – tłumy ludzi. „Wpływamy” więc z prądem na główną aleję bazaru i chcąc znaleźć nieco luzu skręcamy w jedną z pierwszych uliczek. Idziemy, idziemy, idziemy i przez kilometr, a może nawet i dwa ciągną się stoiska z ubraniami. Nic więcej, same ubrania. Trochę to monotonne, ale po pewnym czasie zamiast ubrań na straganach widzimy tkaniny! Mnóstwo tkanin, małe, duże, kolorowe, świecące lub matowe – zawrót głowy – raj dla krawcowych, tym bardziej, że po kolejnych 30 minutach marszu wchodzimy na sekcję nici i igieł. O rety, chyba pół dnia minęło na tej przechadzce. Zgłodnieliśmy – zamawiamy kebab w najbliższej knajpie, zastanawiamy się co dalej. Zmieniamy kierunek poszukiwań, mając nadzieję że trafimy na interesujące nas działy, a tam jak na złość same sklepy obuwnicze. Szaleństwo. Zaczynamy pytać o pistacje. Nie jest łatwo, ale z pomocą kilku Irańczyków znajdujemy w końcu dział z orzechami. Uff… No dobrze, ale chcemy kupić jeszcze upatrzone na innych bazarkach naczynia ceramiczne. Nie tym razem, ten zakup przekładamy na kolejny dzień.


Jeśli trafisz na bazar tak jak my, czyli w czwartek i piątek (Irański weekend) spodziewaj się dzikich tłumów. Z resztą nie tylko na bazarze, bo i przed bazarem, na przyległych uliczkach spotkasz pełno weekendowiczów. A że w dni wolne od pracy gospodynie nie lubią gotować w domu i wolą zjeść posiłek w restauracji, to czeka cię kolejna przygoda. W porze obiadowej poszliśmy do polecanej jadłodajni i to był nasz pierwszy raz, kiedy w trójkondygnacyjnej knajpie widzieliśmy tysiące klientów. Próba wejścia do środka zaczyna się od kilkunastometrowej kolejki przed wejściem do lokalu. Nie było to straszne, bo w miarę szybko przesuwaliśmy się do przodu – czekaliśmy tylko kilka minut. Szacun dla właścicieli lokalu, kelnerów i kucharzy za tak szybką i sprawną obsługę. Coś niesamowitego. W środku panuje kontrolowany chaos - logistyka na najwyższym poziomie: bierzesz tackę, standardowy zestaw przystawek, coś do picia, potem idziesz zamawiać, płacić i za chwilę dostajesz jedzenie. Miejsce do siedzenia co chwilę się zwalnia. Siadasz, jesz. Wychodząc dostajesz od pani gumę do żucia i wykałaczkę. Ciekawe tylko jak wygląda kuchnia: tony ryżu, mięs i sosów?! Niesamowite.


Gdy już będziecie przy bazarze warto zwiedzić Pałac Golestan – niepozornie wyglądający z zewnątrz zespół pałacowy kryje w sobie niesamowite bogactwo – skarby szachów. Cały zespół wpisany jest na listę zabytków UNESCO. Przed zakupem biletu dobrze wiedzieć, co chce się zwiedzać, ponieważ bilet składa się z 10 części: różne muzea, wystawy, zbiory, itd. Podstawowa wejściówka kosztuje ok. 15 zł, wejście do sali lustrzanej kolejne 15 zł, pozostałe składowe to osiem pozycji po ok. 8 zł. Koszt całego biletu to blisko 100 zł za osobę. My odpuściliśmy sobie muzea, zobaczyliśmy tylko salę lustrzaną, gdzie przed wejściem trzeba założyć worki ochronne na buty, a w środku nie można robić zdjęć – trochę szkoda, jednak mimo to warto spędzić godzinę na oglądaniu luksusów szacha.
Na pewno w sezonie wegetacyjnym ogrody przed pałacem wyglądają przepięknie: fontanny, krzewy róż, różne gatunki drzew, pięknie przystrzyżone żywopłoty. Miejsce warte zobaczenia.

Tron z żółtego marmuru z Jazdu. Fath Ali Szch - drugi z Kadżarów, za każdym razem gdy zasiadał na tronie, deptał po ukrytych w podnóżku szczątkach swojego największego wroga.

Pałac w promieniach zachodzącego słońca, na drugim planie badgir - perska klimatyzacja - wieża wentylacyjna.
Wejście do sali lustrzanej. Pozwolono zrobić mi tylko jedno zdjęcie.


Ciekawostki:
- na teherańskim bazarze znajdziemy ponad 4 tysiące sklepów z dywanami
- bazar liczy 10 km długości

Informacje praktyczne:
- bilety wstępu do zabytków są dużo droższe dla turystów niż dla Irańczyków, przykładowo: bilet do Pałacu Golestan kosztuje 940 000 riale, a dla Irańczyków 210 000 riale
- kilogram niesolonych pistacji kosztuje ok. 330 000 riali
- polecana knajpa znajduje się na ul. 15 Khordad, 300-500 metrów od głównego wejścia na bazar, a nazywa się Moslem. Zjedliśmy w niej kopiec ryżu z mięsem z barana (gotowane mięso z kością – wygląda jak golonka), dwie surówki, most – czyli jogurt z czosnkiem

2 komentarze:

  1. Bardzo lubimy odwiedzać bazary, tak wielki musiał być niezłym wyzwaniem. Ciekawe informacje, pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A który bazar w czasie Waszych podróży najbardziej zapadł Wam w pamięć? Dajcie linka do Waszej relacji :)

    Dziękujemy i odpozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń