16 października 2017

Chłopak z latawcem

Jest południe. Wkurzeni, że przez ostatnie kilka godzin nie udało nam się dojechać do Kharanagh, stoimy na przystanku autobusowym i nie wiemy co dalej robić. Byliśmy już na dużym dworcu autobusowym, potem na małym dworcu minibusów w drugiej części miasta. Wszędzie odprawiali nas z kwitkiem. W akcie desperacji weszliśmy nawet do turystycznego biura podróży. Jednak nie chcemy korzystać z zorganizowanej wycieczki. Kręci nas podróż na własną rękę, niczym wolne ptaki ;)
Turyści z hostelu w Yazd, w którym nocujemy mówili, że zorganizowaną, całodniową wycieczkę nieco by zmienili: zamiast trzech atrakcji, woleliby zobaczyć dwie i w Kharanagh być dłużej. Wiadomo jak to jest na zorganizowanych wyjazdach: wszystko robisz z zegarkiem w ręku - wszędzie musisz być na czas. Widzisz jedynie to co Ci pokażą, zjesz tam, gdzie Cię zawiozą (zamiast na przykład w knajpie obok, gdzie jedzenie jest znacznie smaczniejsze). I niedajboże niech Ci jeszcze spróbują wcisnąć jakąś pamiątkę z zaprzyjaźnionego sklepu. Już to przerabialiśmy: połowa przygody ucieka ci koło nosa. A przede wszystkim nie masz takiej satysfakcji jak z odbytej, samodzielnej wyprawy.


Ruiny wioski Kharanagh

Kharanagh
Nagle pojawia się on. Wyrasta jakby z ziemi. Ciemnowłosy, wysoki mężczyzna, nowocześnie ubrany, lśniący uśmiech. Jak zwykle w tym kraju CHCE NAM POMÓC. Niechętnie i dość nieufnie mówimy dokąd próbujemy się dostać. I co słyszymy?
- NO PROBLEM! Zawiozę Was!
- Hahaha! Dobre żarty - myślimy sobie. Pół dnia nie udało się tam dojechać. Wiemy już, że nie jest łatwo, a on chce nas tak po prostu tam zawieźć?

I wiecie co? To był jeden z najlepszych tripów jakie odbyliśmy w tym kraju z extra przewodnikiem - Behnamem!
Behnam - super przewodnik!

Karawanseraj w którym można nocować
Na dachu karawanseraju
Behnam pokazał nam w Kharanagh odnowiony karawanseraj funkcjonujący jako hotel, oprowadził nas po ruinach, wiele o nich opowiedział, zabrał nas na obiad do samotnie mieszkającej wdowy (dzieci wyprowadziły się do Yazd, jak większość młodych ludzi z tej wioski), a na koniec wycieczki wyciągnął z auta arbuza i latawiec. Siedzieliśmy na starym moście, kilkadziesiąt metrów nad ziemią i zajadaliśmy się soczystym arbuzem, a potem puszczaliśmy latawiec nad przepaścią. To są chwile, których się nie zapomina :)

Obiad u mieszkanki Kharanagh: warzywna potrawka (bakłażan, fasola) z kozim mlekiem i domowy okrągły chleb "Korno"
Sposób jedzenia
 Kilka widoków znad ruin:





Charakterystyczne kołatki do drzwi: dla pań i panów

Wiecie o co chodzi z tymi kołatkami? Wydają inny dźwięk, wiec domownicy wiedzą, czy przyszedł mężczyzna czy kobieta. Jeśli ten pierwszy, mieszkanki domu szybko muszą założyć chustę na głowę. Możliwe też, że mężczyźnie drzwi otwierał mężczyzna, a kobiecie kobieta.



Może się przydać:
Kharanagh to stara wioska, a dokładnie ruiny wioski. Miejsce oddalone o ok. 80 km od Yazd (nieco ponad godzina jazdy autem).

W Kharanagh znajduje się też odnowiony karawanseraj, funkcjonujący jako hotel. Chyba niewiele osób o nim wie. Dla zwiedzających obowiązuje bilet wstępu: 10 zł/ os.

Z Behnam umówiliśmy się na 10 zł za każdą godzinę którą z nami spędzi.

Pyszny obiad u babci-wdowy kosztował 15 zł/ os.

Nadal nie wiemy jak komunikacją miejską dostać się do Kharanagh. Naszą złość potęgował fakt, że powtarzaliśmy historię kolegi turysty, który dzień wcześniej poświęcił cały dzień na samodzielne dostanie się do tej wioski i mimo to nie udało mu się dojechać.

Przykładowa oferta zorganizowanej wycieczki, czyli coś czego staramy się unikać

8 komentarzy:

  1. Fantastycznie! Słyszałam o ruinach tej wsi. Irańczycy są bardzo uczynni, lubią i są ciekawi turystów...Kurcze zazdroszczę Wam...O moim mężu już nawet nie wspomnę...Wzdycha nad każdym zdjęciem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój mąż musi być fantastycznym człowiekiem :) Racja, Behnam tłumaczył, że lubi spędzać czas z turystami, szlifować język, dowiadywać się jak jest np. w Europie.
      Uczynność i otwartość Irańczyków niesamowicie nas urzekła. Musimy wrócić do tego pięknego kraju! :) Ciepło pozdrawiamy! :)

      Usuń
  2. Trzeba przekonać się na własnej skórze o wartości człowieka i danego miejsca. Czasem niepotrzebnie sugerujemy się negatywnymi opiniami nt. kraju lub ludzi w nim mieszkających, a jak widać nie warto.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super przygoda z tym arbuzem i latawcem nad przepaścią <3 Takie spontaniczne wycieczki są najlepsze! Również takie preferujemy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieplanowane przygody najlepiej i najdłużej się wspomina :) dziękujemy za odwiedziny :)

      Usuń
  4. Takie momenty sa z pewnoscia najniezwyklejsze, ale tez i wpis wychodzi najciekawszy, dzieki!

    OdpowiedzUsuń