Turyści z hostelu w Yazd, w którym nocujemy mówili, że zorganizowaną, całodniową wycieczkę nieco by zmienili: zamiast trzech atrakcji, woleliby zobaczyć dwie i w Kharanagh być dłużej. Wiadomo jak to jest na zorganizowanych wyjazdach: wszystko robisz z zegarkiem w ręku - wszędzie musisz być na czas. Widzisz jedynie to co Ci pokażą, zjesz tam, gdzie Cię zawiozą (zamiast na przykład w knajpie obok, gdzie jedzenie jest znacznie smaczniejsze). I niedajboże niech Ci jeszcze spróbują wcisnąć jakąś pamiątkę z zaprzyjaźnionego sklepu. Już to przerabialiśmy: połowa przygody ucieka ci koło nosa. A przede wszystkim nie masz takiej satysfakcji jak z odbytej, samodzielnej wyprawy.
Ruiny wioski Kharanagh |
Kharanagh |
- NO PROBLEM! Zawiozę Was!
- Hahaha! Dobre żarty - myślimy sobie. Pół dnia nie udało się tam dojechać. Wiemy już, że nie jest łatwo, a on chce nas tak po prostu tam zawieźć?
I wiecie co? To był jeden z najlepszych tripów jakie odbyliśmy w tym kraju z extra przewodnikiem - Behnamem!
Behnam - super przewodnik! |
Karawanseraj w którym można nocować |
Na dachu karawanseraju |
Obiad u mieszkanki Kharanagh: warzywna potrawka (bakłażan, fasola) z kozim mlekiem i domowy okrągły chleb "Korno" |
Sposób jedzenia |
Charakterystyczne kołatki do drzwi: dla pań i panów |
Może się przydać:
Kharanagh to stara wioska, a dokładnie ruiny wioski. Miejsce oddalone o ok. 80 km od Yazd (nieco ponad godzina jazdy autem).
W Kharanagh znajduje się też odnowiony karawanseraj, funkcjonujący jako hotel. Chyba niewiele osób o nim wie. Dla zwiedzających obowiązuje bilet wstępu: 10 zł/ os.
Z Behnam umówiliśmy się na 10 zł za każdą godzinę którą z nami spędzi.
Pyszny obiad u babci-wdowy kosztował 15 zł/ os.
Nadal nie wiemy jak komunikacją miejską dostać się do Kharanagh. Naszą złość potęgował fakt, że powtarzaliśmy historię kolegi turysty, który dzień wcześniej poświęcił cały dzień na samodzielne dostanie się do tej wioski i mimo to nie udało mu się dojechać.
Przykładowa oferta zorganizowanej wycieczki, czyli coś czego staramy się unikać |
Fantastycznie! Słyszałam o ruinach tej wsi. Irańczycy są bardzo uczynni, lubią i są ciekawi turystów...Kurcze zazdroszczę Wam...O moim mężu już nawet nie wspomnę...Wzdycha nad każdym zdjęciem!
OdpowiedzUsuńTwój mąż musi być fantastycznym człowiekiem :) Racja, Behnam tłumaczył, że lubi spędzać czas z turystami, szlifować język, dowiadywać się jak jest np. w Europie.
UsuńUczynność i otwartość Irańczyków niesamowicie nas urzekła. Musimy wrócić do tego pięknego kraju! :) Ciepło pozdrawiamy! :)
Trzeba przekonać się na własnej skórze o wartości człowieka i danego miejsca. Czasem niepotrzebnie sugerujemy się negatywnymi opiniami nt. kraju lub ludzi w nim mieszkających, a jak widać nie warto.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Dokładnie :) pozdrawiamy! :)
UsuńAle super przygoda z tym arbuzem i latawcem nad przepaścią <3 Takie spontaniczne wycieczki są najlepsze! Również takie preferujemy :D
OdpowiedzUsuńNieplanowane przygody najlepiej i najdłużej się wspomina :) dziękujemy za odwiedziny :)
UsuńTakie momenty sa z pewnoscia najniezwyklejsze, ale tez i wpis wychodzi najciekawszy, dzieki!
OdpowiedzUsuńDla takich momentów się podróżuje :) Dziękujemy :)
Usuń