29 września 2016

Rzym – nasze top 5

Powiedzmy wprost: Rzym naszpikowany jest zabytkami i pięknymi miejscami. W jeden dzień nie sposób zobaczyć wszystkiego. Ba! W 12 godzin nie zobaczycie nawet połowy zabytków, jakie oferuje nam to miasto. Jeśli jednak nie macie więcej czasu niż jeden dzień, ten wpis jest dla Was. Wybraliśmy nasze subiektywne TOP 5.

No. 1: Koloseum (Amfiteatr Flawiusza)
Jeśli słyszeliście lub czytaliście majestatyczne opowieści o tym miejscu, z dużym prawdopodobieństwem stwierdzamy, że nie są one przesadą. Sprawdziliśmy. Tu naprawdę czuje się klimat tamtych lat. A poza tym to jedno z niewielu miejsc w Rzymie, gdzie dookoła siebie nie odczuwasz tłumów ludzi (no może poza kolejką do wejścia). Koloseum odwiedza mnóstwo turystów, jednak obiekt przeznaczony dla 60 tysięcy Rzymian, pozwala na komfortowe zwiedzanie.
Fakty związane z tym miejscem, które nas zachwyciły to:
- Koloseum budowano 8 lat, dla porównania, jakieś 1940 lat później, budowa Stadionu Narodowego w Warszawie zajęła 3 lata!
- Do budowy Koloseum przywożono (kradziono) materiał budowlany z innych krajów, np. z Izraela i tamtejszej Świątyni Jerozolimskiej!
- Arena kolosem jest ogromna, ma kształt elipsy o wymiarach : 187x155 metrów.
- Wysokość Koloseum to 50 metrów; nie miało dachu jak dzisiejszy Stadion Narodowy ;), ale w razie potrzeby (deszczu) naciągano na nie ogromne płótno – szacun!
- Koloseum naszpikowane było windami i zapadniami, pod areną znajduje się istny labirynt korytarzy.
- Na deskach areny zginęło mnóstwo ludzi (przeważnie gladiatorów) i dzikich zwierząt wykorzystywanych do walk.
- Powierzchnię Koloseum napełniano także wodą i rozgrywano wodne igrzyska.

50-metrowe Koloseum

Amfiteatr Flawiusza mieścił 60 tysięcy widzów
Koloseum widziane ze wzgórza Palatyn na Forum Romanum

No. 2: Forum Romanum
Ruiny centrum dawnego miasta to nasze numer 2 na liście najfajniejszych obiektów do zobaczenia w Rzymie. Może to dlatego, że lubimy ruiny starożytnych miejsc i miast, gdzie niegdyś toczyło się normalne życie (pisaliśmy np. o Volubilis w Maroko, napiszemy też o Jerash/Dżarasz w Jordanii). Tutaj czuć ducha tamtych lat, jest mnóstwo zakamarków i pozostałości po budowlach. Można zatracić się w tym miejscu. Warto też wejść na wzgórze Palatyn – rewelacyjny punkt widokowy. Prowadzi do niego Święta Droga, czyli Via Sacra. Po drodze mijamy między innymi: łuk Tytusa, Dom Westalek – dziewic, które pilnowały wiecznie płonącego ognia, piękny Ogród Farnezyjski.

Forum Romanum. Najwyższy obiekt to pozostałości po Świątyni Saturna


Widok z Palatynu
No. 3 Panteon
Warto wejść do środka. Poczuć klimat, przypomnieć sobie szkolne czasy, kiedy to na historii i plastyce wkładano nam do głowy informacje o rzymskim Panteonie. Jednym słowem – klasyk. Do tego budowla – rotunda o idealnych wymiarach: 43 metry średnicy i tyle samo wysokości. Niesamowite wrażenie robi kopuła wykonana z betonu z otworem na samej górze, przez który do wnętrza Panteonu wpada światło. Okrągły otwór (oculus) ma prawie 9 metrów średnicy (patrząc z dołu wydaje się dużo mniejszy). Wpadający przez niego deszcz, zgrabnie odpływa po delikatnie wklęsłej posadzce.

Wnętrze Panteonu
No. 4: Plac Navona
Pewnie nudno będzie, jak napiszemy, że i w tym miejscu poczuliśmy klimat?! :) Na placu znajduje się kilka fontann, jedna z nich, największa – fontanna Rzek, naprawdę wygląda imponująco (opinia wystawiona po zobaczeniu kilkunastu fontann jednego dnia). Na placu tym warto jednak uruchomić wyobraźnię, by „zobaczyć” znajdujący się tu niegdyś stadion Domicjana z 30 tysiącami miejsc dla widzów podziwiających wyścigi rydwanów i zawody atletyczne.

Fragment Fontanny Rzek na Placu Navona
No. 5: Most Świętego Anioła
Trochę przypomina Most Karola znajdujący się w Czechach. A to dlatego, że na balustradach umieszczone są posągi aniołów. Przy Moście Świętego Anioła znajduje się Zamek Świętego Anioła, który wcześniej był mauzoleum Hadriana. Pod mostem płynie oczywiście rzeka Tybr, a z mostu widać Watykan, o którym jeszcze napiszemy.

Z Mostu Świętego Anioła widok na Bazylikę Świętego Piotra w Watykanie
Bonus, czyli coś co na pewno, bez dodatkowego zachęcania i tak zobaczycie, to: Fontanna di Trevi i Schody Hiszpańskie.
Te obiekty to „must see” w każdym przewodniku, dlatego nastawcie się na tłumy ludzi. Jeśli uda Wam się przecisnąć pod samą fontannę – macie szczęście. Niestety tłum psuje klimat całego miejsca. Fontanna może i jest piękna, na pewno jest wielka, ale cóż z tego, jeśli cały czas musisz myśleć o portfelu, dokumentach i kieszonkowcach – serio! A schody – równie zatłoczone miejsce. Może i bardziej złapałyby nas za serce w wersji ukwieconej (podczas naszego pobytu nie było kwiatów). Mimo pokaźnych rozmiarów, nie zrobiły na nas specjalnie wrażenia. Z góry można jednak podziwiać plan miasta, wąskie uliczki i miliony głów turystów – warto więc wejść. A kto nie może chodzić po schodach – może skorzystać z windy znajdującej się nieopodal schodów z lewej ich strony patrząc od dołu.

Jakie są Wasze ulubione miejsca w Rzymie?

Schody Hiszpańskie nie porwały naszej wyobraźni.
Co warto wiedzieć zwiedzając Rzym?
- Nie musisz kupować butelkowanej wody pitnej. W całym mieście znajdują się darmowe „wodopoje” z źródlaną wodą – wystarczy podejść do kranika i napełnić butelkę.
- Nie kupuj gadżetów od chodzących, ulicznych sprzedawców, takich którzy nie mają stoiska, a towar noszą w łapce. Taka nieopodatkowana działalność jest surowo zakazana, a karę płaci… turysta! – Jedyne 3 333 euro.
- Główny budulec rzymskich zabytków to nie marmur, a trawertyn – skała osadowa. Trawertynowe budowle wchłaniają zanieczyszczenia z powietrza i z biegiem lat robią się brudne. Co jakiś czas znajdują się prywatni inwestorzy, którzy za niemałe pieniądze czyszczą czy to fontanny, czy też rzeźby lub schody.
- W Rzymie spotkasz egipskie obeliski a także dużą, trawertynową piramidę.
- Jeśli usiądziesz w knajpie przy stoliku, prawdopodobnie doliczą do rachunku tzw. „copertto” – może to być 2 euro, 5 lub 10. Jeśli nie chcesz dopłacać, wypij kawę na stojąco przy barze, weź kawałek pizzy w łapkę – grunt żebyś nie siadał przy stoliku :)

Przykładowe ceny:
- „Obiad dnia” w sympatycznej restauracji Pantha Rei koło Panteonu (bruschetta + pizza lub makaron + wino lub sok lub woda) = 10 euro (tu nie doliczają dodatkowej opłaty „copertto” za zajęcie stolika – warto pytać przed wejściem);
- Kawałek pizzy na wagę: od 2 do 6 euro;
- 1 litr soku pomarańczowego z marketu ok. 2,5 euro
- Kawy (espresso, latte macchiato, cappuccino, americano) w granicach 1 - 2 euro
- Lody (przepyszne!): 2 - 3 euro za szpatułkę/gałkę – warto się skusić ;)

18 września 2016

Wielki Budda z Leshan

Wielki Budda z Leshan ma 71 metrów wysokości i został wyrzeźbiony w klifie skalnym na brzegu rzeki. Budowę posągu rozpoczęto w 713 roku.

Jest to jeden z największych posągów Buddy na świecie i znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Wielki Budda widziany z platformy widokowej
 Widok spod stóp Buddy na brzegu rzeki Dadu He
Wiekowy most na rzece oblewającej kompleks świątynny
Szczęśliwy Budda w Leshan - prawda, że sympatyczny? :)


Informacje praktyczne
- miasto Leshan znajduję się ok. 150 km od Chengdu;
- bilet wstępu kosztuje: 40 yuanów (ok. 25 zł) (kompleks Leshan) + 50 yuanów (ok. 30 zł) (Wielki Budda);
- zwiedzanie całego ośrodka to minimum 3h, ale jeśli spędzicie tam pół dnia, to również nie będziecie się nudzić;
- nie musisz kupować pocztówek, bilet wstępu po oderwaniu kuponu ma miejsce na znaczek, treść i adres - sprawdziliśmy, listonosz dowozi do Polski.

Weekend w Pradze

Zaledwie 500 km dzieli piękną Pragę od centrum Polski. Podróż samochodem trwa niecałe sześć godzin. Czeska Praga jest doskonałą propozycją na weekendową wycieczkę. Znajdziemy w niej kilka miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć. Wiemy też, że lista obiektów nie należących do „must see” jest bardzo długa. Zostawcie swoje propozycje w komentarzach – chętnie sprawdzimy je przy następnej wizycie w tym urokliwym mieście.
Najważniejsze punkty do sprawdzenia w Pradze to niewątpliwie: Most Karola, Hradczany, Złota Uliczka, Katedra Świętego Wita, praski Orloj i fontanny Krizizka.

Półkilometrowy most, który łączy starą część miasta z jedną z dzielnic nowej części został zbudowany, uwaga! ... 659 lat temu! Mowa oczywiście o najbardziej znanym moście w Pradze – Moście Karola. Przechadzka z jednego brzegu Wełtawy na drugi to jedna wielka przygoda. Mijamy mnóstwo ludzi, straganów z pamiątkami, wyroby hand made, miejscowe kapele muzyczne. Wszystkie te atrakcje bez problemu mieszczą się na moście, mającym 10 metrów szerokości. Przede wszystkim jednak, jego cechą charakterystyczną są barokowe rzeźby wybudowane po obu stronach balustrad – przedstawiają 30 świętych, a na końcach mostu stoją wieże obronne.

Most Karola z charakterystycznymi rzeźbami
Na Moście Karola
Hradczany to dzielnica Pragi, na której znajduje się kompleks zamkowy. Warto znaleźć się na Pierwszym Dziedzińcu Zamkowym w samo południe, kiedy to odbywa się zmiana warty honorowej. Sprawa miła dla oka i ucha.

Rynek Staromiejski z pomnikiem Jana Husa

W Katedrze Świętego Wita, największym kościele w Pradze, znajdują się czeskie klejnoty koronacyjne, grobowce czeskich królów, barokowy nagrobek świętego Jana Nepomucena oraz mauzoleum Habsburga. Wstęp do Katedry jest płatny i trzeba liczyć się z kolejkami do wejścia. Ta gotycka budowla swoimi olbrzymimi rozmiarami robi wrażenie, zarówno kiedy podziwiamy ją z zewnątrz jak i w środku. Główna wieża katedry ma prawie 100 metrów wysokości (to tak jakbyśmy postawili na sobie 4-5 dojrzałych sosen lub ponad 3 dziesięciopiętrowe bloki).

Złota Uliczka przylega do murów Zamku Praskiego. To klimatyczne miejsce również warte jest odwiedzenia. Przy wejściu musimy zdecydować się, ile obiektów chcemy zobaczyć – można kupić różne bilety. Co do Złotej Uliczki mamy mieszane uczucia, a to dlatego, że jeszcze kilka lat temu wstęp w jej aleje był mniej obwarowany „tiketami”. Teraz jest to istny „złoty biznes”, a tłumy turystów w tym miejscu to norma. Warto jednak poczuć choć odrobinę klimat miniaturowych domów dawnych kupców, artystów, pisarzy (Franz Kafka - domek nr 22), rzemieślników i alchemików.

Praski Orloj, czyli zegar astronomiczny znajdujący się na ścianie Ratusza Staromiejskiego liczy sobie ponad 600 lat! Średniowieczne urządzenie jest popularną atrakcją turystyczną. Składa się z części astronomicznej, kalendarzowej i animacyjnej. Koniecznie celujcie w pełną godzinę – jest co podziwiać.

Praski Orloj

Wieczorem polecamy wybrać się na przedstawienie spektakularnie łączące żywioł wody z grą świateł i muzyki. Kolorowe fontanny Franciszka Krizika znajdują się w dawnym Parku Rozrywki Juliusza Fucika. Z centrum miasta najlepiej dojechać tam tramwajem z placu św. Wacława lub Namesti Republiky w kierunku przystanku Výstaviště.

Będąc w Pradze warto również zwiedzić Kutną Horę. Miasteczko związane niegdyś z wydobywaniem rud srebra położone jest ok. 60 km od stolicy Czech. Znajdziemy w nim między innymi: - gotycki Kościół Świętej Barbary – patronki górników; - Kaplicę Czaszek – świątynia cmentarna z kościami i czaszkami z 40 000 szkieletów ofiar epidemii Czarnej Śmierci z XIV wieku; - dwór włoski – z ratuszem, ogrodami i pięknymi widokami.

Kościół Świętej Barbary


Kościół Świętej Barbary od frontu
Zwiedzając Pragę nastaw się na cały dzień chodzenia – załóż wygodne buty – warto zobaczyć, jak najwięcej ciekawych miejsc, alejek i zakamarków, których w Pradze nie brakuje.


Praktycznie:
- Zaplanuj zwiedzanie Pragi tak, aby o godzinie 12:00 zobaczyć honorową zmianę warty na Dziedzińcu Zamkowym;
- O równej godzinie bądź przy Orloju – astronomicznym zegarze wiszącym na ścianie Ratusza Staromiejskiego;
- Na pokaz fontann warto wybrać się wieczorem – przejazd tramwajem z centrum miasta zajmuje jedynie kilka minut;
- Nie zniechęcaj się kolejkami przed Katedrą Świętego Wita – warto zwiedzić ją od środka.

11 września 2016

Mumbaj od rana do wieczora

Uwielbiamy pierwsze chwile w nowym miejscu. Po wylądowaniu wysiadasz z samolotu, wychodzisz z lotniska i uderza cię zwykła rzeczywistość, jakże inna niż ta, którą zostawiłeś kilka czy kilkanaście godzin temu wsiadając na pokład samolotu.
Często jest to ciepłe i gęste powietrze, czasem gorące i wilgotne niczym w saunie. Patrzysz w prawo, patrzysz w lewo – dookoła pełno ludzi, dla których jest to kolejny, normalny dzień w pracy taksówkarza, sklepikarza, kasjera itd… A dla Ciebie zaczyna się kilkunastodniowa przygoda! Wszystko dookoła jest inne, wszystko jest nowe, z każdym krokiem zdobywasz kolejne doświadczenia – rewelacja!

Dla spokojnej aklimatyzacji plan Twojej podróży często zakłada spokojny pierwszy dzień przeznaczony na zwiedzanie miasta, w którym wylądowałeś. Tak było w przypadku naszej wycieczki do Indii: zwiedzić Mumbaj od rana do wieczora.

Wstajemy wcześnie rano, bierzemy taxi (70 rupii = 4 zł) z centrum na południe miasta do dzielnicy Colaba. Tu zaczynamy zwiedzanie.
Jest tak wcześnie, że wejście na teren „Gateway of India”- łuk triumfalny - symbol zwycięstwa Indii, jest jeszcze zamknięte. Wystarczy nam jednak spojrzenie zza bramek i idziemy dalej. Tuż obok znajduje się okazały hotel – Taj Hotel. I jak to w Indiach bywa – mamy tu zderzenie bogactwa z biedą. W okolicach Taj Hotel i Bramy Indii śpią na chodnikach, pod gołym niebem, całe rodziny. Widok ten będzie się jeszcze przewijał dzisiejszego dnia. Lekko wstrząsające obrazki – szczególnie brudne, półnagie dzieci śpiące bezpośrednio na płytach chodnikowych.

Gateway of India o brzasku
Ogromny Taj Hotel
W pobliżu Gateway of India i Taj Hotel.
Smutny widok.




Po drodze mijamy mnóstwo pięknych budowli, np. bibliotekę, ogród położony w środku dużego ronda, Majdan – czyli zespół parkowy, gdzie pośród gmachu uniwersytetu i wieży Radżabaj rozgrywane są mecze krykieta.


Pranie na chodniku? Można? Można!


Nie ma jeszcze południa, dlatego w biegu wypijamy czaj (taki jak tu) i biegniemy na stację kolejową, która sama w sobie jest niesamowicie interesującym, zabytkowym budynkiem. Udajemy się na stację Mahalaxmi, by zobaczyć największą pralnię w Mumbaju – Dhobi Ghat – więcej o pralni Dhobi Ghat w kolejnym poście.
Pralnia Dhobi Ghat

Tego samego dnia udaje nam się spotkać kogoś, na kim bardzo nam zależało, a to za sprawą filmu „Smak curry”, czyli „The Lunchbox” (o filmowych inspiracjach pisaliśmy w Indie - trasa). Spotkaliśmy prawdziwych dabbawalów (Tiffin Boy), czyli osoby roznoszące gorące posiłki w specjalnych termosach (dabba, tiffin box) z domów konkretnych osób do ich miejsc pracy. (Do tej pory zastanawiam się, dlaczego pracujące osoby nie biorą ich po prostu ze sobą, wychodząc rano do pracy. Argumenty są takie, że za wcześnie zaczynają pracę, nie wpadli na pomysł, żeby szykować obiad dzień wcześniej, a najbardziej prawdopodobne jest to, że żona przygotowuje świeżuteńki, gorący obiad, po wyjściu męża do pracy i ten dostaje go dopiero od dabbawala).

 

Odwiedziliśmy też niesamowite miejsce – Borivali Park na północy miasta – z ulicznego zgiełku, w kilka chwil przenosisz się do Sanjay Gandhi National Park o powierzchni ponad 100 km kwadratowych! Na własną rękę możesz zwiedzać jedynie skrawek parku, żeby wejść głębiej niezbędny jest pan przewodnik! W Borivali Park znajdują się jaskinie, imponujące wzniesienia skalne, a także niesamowita flora i fauna. Mieszkają tu małpy, lisy, zające, jelenie, antylopy, hieny a także pantery! W parku spotkać można krokodyle, kobry, jaszczurki, żmije. Podobno rośnie tu też roślina, która zakwita raz na siedem lat. Powyższe fakty uzasadniają organizację parku: sam możesz zwiedzić tylko małą część, chcesz więcej – musisz wziąć przewodnika, a i ten nie oprowadzi cię po całym parku. Tak czy siak, miejsce to jest idealnym schronieniem przed południowym skwarem i wszechobecnym hałasem i chaosem Mumbaju.


Kolejnym punktem zwiedzania Mumbaju w jeden dzień była świątynia Kriszny – ciekawe miejsce, jednak: buty, plecak oraz aparat foto trzeba zostawić w szatni. Świątynia w ciągu dnia jest zamykana na jedną godzinę, między 16 a 17. Mieliśmy kilkanaście minut do godziny 17, w tym czasie wybraliśmy się na pobliską plażę. Woda – jak na realia stolicy Indii – jest w miarę czysta, jednak nikt się w niej nie kąpał. Odpoczęliśmy chwilę w barze na plaży, za kawę i mango shake (oba napoje bardzo słodkie) zapłaciliśmy 110 rupii (ponad 6 zł) – to sporo więcej niż w mieście.


Ostatnim miejscem, gdzie dorwała nas już późna noc, był niesamowity meczet Haji Ali Dargah na wyspie, do której dochodzi się po usypanej, kamiennej grobli. Podobno meczet wybudowano, aby uczcić pamięć bogatego kupca muzułmańskiego, który zmarł podczas pielgrzymki do Mekki. Oczywiście przed wyruszeniem w drogę kupiec wyzbył się wszelkiego bogactwa, które posiadał.

Po zmroku meczet jest pięknie podświetlony. Do środka można wejść tylko po zasłonięciu głowy – oddzielne wejścia dla kobiet i mężczyzn. Idąc groblą, widzieliśmy brud, jaki znajduje się na dnie morza – trafiliśmy na odpływ (podobno, kiedy poziom wody jest wysoki, nie zawsze da się przejść przez groblę). W ciągu dnia z daleka widać jakby meczet unosił się nad powierzchnią oceanu.
Droga do świątyni pełna jest straganów z najróżniejszymi bibelotami, a na skraju grobli po obu jej stronach siedzi mnóstwo żebraków.



 


Może się przydać:
- pokój dwuosobowy w centrum miasta, z łazienką na korytarzu i szczurem w toalecie, za 700 rupii za noc to dobra cena jak na Mumbaj (40 zł) – Mumbaj Stay Inn. W innych miastach ceny spadają nawet o połowę!
- tuk-tuk z lotniska do miasta (stacje kolejowe: Vile parle lub Andheri) kosztuje 70 rupii = 4 zł.
- wejście do Parku Narodowego Borivali kosztuje 40 rupii (ok. 2,5 zł).
- w Parku Borivali można wypożyczyć rowery; 1 rower na 2 h to 60 rupii (ok. 3,5 zł).
- powrót taksówką późną nocą z meczetu Haji Ali Dargah do centrum Mumbaju, wiąże się z gigantycznymi korkami, a cena przejazdu to 100 rupii (niecałe 6 zł).

10 września 2016

Hampi - wielka piątka

Po przyjeździe do Hampi (ostatnia stacja autobusu z Hospet to Hampi Bazaar), szybko idziemy do małej wioski przy parkingu riksz i bierzemy pokój: 350 rupii za noc (czyli ok. 20 zł).

Tego samego dnia mamy siły tylko na krótki rekonesans po Hemakutta Hill.
Patrząc na północ widać stąd wioskę i Świątynię Virupaksha, a widok na południe to między innymi asfaltowa droga, którą przyjechaliśmy rano.

Virupaksha Temple

Na wzgórzu Hemakutta

Virupaksha z innego wzgórza: Matunga

Pierwsza z wielkiej piątki Hampi: Virupaksha Temple.
Najstarsza i główna świątynia. Była ważnym centrum pielgrzymek wiernych do boga Śiwy.
Ogrom całego kompleksu sprawia naprawdę niesamowite wrażenie. W środku można pogłaskać słonicę Lakshmi - będącą uosobieniem czy wcieleniem Śiwy. Natomiast, dużo przyjemniej oglądać ją podczas codziennych kąpieli w rzece.
Lakshmi przed pracą w świątyni zażywa kąpieli z masażem

Druga wśród pięciu: Vittala Temple.
Świątynia najbardziej popularna wśród turystów, poświęcona bogu Wisznu.
Zobaczycie tam kamienny rydwan oraz będziecie mogli zagrać na kamiennych kolumnach. Są one tak skonstruowane, że odpowiednio uderzone wydają bardzo melodyjne dźwięki. Jest kilkadziesiąt rodzajów tych kolumn, co oznacza, że w XV wieku odbywające się tutaj ceremonie, miały naprawdę niezwykłą oprawę muzyczną.

Basen po drodze do Świątyni Vitalla

Vitalla Temple

Kamienny rydwan

Grające kolumny

Numer trzy: Starożytny Most na rzece Tungabhadra (The Ancient Bridge).
W tej chwili widać jedynie sterczące z wody kamienne kolumny - podpory mostu. Ale budowla daje bardzo wiele do myślenia o możliwościach architektonicznych ówczesnych Hindusów.

Ancient Bridge

Numer cztery: Elephant Stables.
Znajdują się na terenie zwanym Obszarem Królewskim (Royal Center). 11 symetrycznych stajni dla słoni zostało zbudowanych w stylu islamskim. Niedaleko zobaczycie Świątynię Lotosu.

Elephant Stables

Lotus Mahal

Piąty z wielkich zabytków Hampi, ale nie mniej okazały od poprzednich: Queen's Bath.
Do tego kompleksu doprowadzono kanały z bieżącą wodą, tak aby król i jego żony mogli oddawać się przyjemnościom. Nad umieszczonym centralnie basenem wznoszą się udekorowane oknami balkony.

Wejście do Queen's Bath

Basen w Queen's Bath

Więcej o Hampi: Mafia

Informacje praktyczne:
- Lakshmi kąpie się ok. 8 rano. Można ją spotkać kilka metrów od przeprawy promowej na drugą stronę rzeki.
- warto wspiąć się na Matunga Hill (ok. 20 minut lekkiej wspinaczki), by zobaczyć stamtąd panoramę Hampi.
- trzy lub czterodniowy pobyt w Hampi powinien być wystarczający dla podróżujących w stylu slow.